Niby-mudra i niby-mantra „Firmy” w stanie nieważkości
Mój Jamnik, Smyk, którego po daremnej kauteryzacji musiałem pogrzebać(konował wcale zresztą nie wierzył w ocalenie apatycznego i, jak się wyraził, trywialnie spasionego Smyka), przeżył atak rottweilera niejednokrotnie, tym razem jednak po raz ostatni, co właściciel agresywnego psa skwitował jedynie szyderczym bełkotem o tresce z tresowanego jamnika. Pożegnałem przyżegane zwierzę, grzebałem w ziemi wyobrażając sobie konającego konowała i skalp szkolonego rottweilera.
коБи
Reklamy
Skomentuj